Aby w pełni odczytać przekaz tego zdjęcia trzeba wiedzieć, że Limanka to jedna z tych łódzkich dzielnic, gdzie prawdopodobieństwo tzw. wpierdolu wynosi 160%, a mury upstrzone są dużo mówiącymi napisami w stylu „Łby nie szklanki, chłopaki z Limanki!” W tym kontekście życzenia te nabierają swoistego ironicznego (w ostatnim czasie ulubiony przymiotnik pewnej offstrimowej subkultury) charakteru, który wyłamuje się z przesłodzonej i sztucznej konwencji. Dlatego, mimo że osobiście za składaniem życzeń raczej nie przepadam, uznałem, że skoro mam pod ręką takie zdjęcie, to niechaj tradycji stanie się za dość i na Ulicy też zagościła namiastka świątecznego klimatu. Skoro już mowa o Bożym Narodzeniu, to porównując go do tego z moich dziecinnych lat, które naprawdę było niesamowitym przeżyciem, to dzisiejsze coraz bardziej przypomina wielką, hałaśliwą wyprzedaż w hipermarkecie. Nowoczesność. Albo to ja po prostu się zestarzałem… No cóż rozpisałem się trochę, już kończę. Pjona.